Doti |
Wysłany: Czw 12:20, 30 Cze 2005 Temat postu: Poezja |
|
Joachim du Bellay
"Pocałunki"
Gdy całuję spłoniona jak róża
Szyjkę twoja, bo tego nie bronisz,
Jeszcze mi ja przychylasz i kłonisz,
A twe oko się słodko przymruża,
W tak przemożnej ochocie się pławię,
Taka lubosć rozpiera mi dusze,
Że pieszczota się zmienia w katuszę,
Która zdzierżyć męczeństwem jest prawie.
Kiedy potem w tajonym pospiechu
Wargi twoje swoimi przykryję,
Gdy mnie wonia ulotnš upije
Ambrozjowy kwiat twego oddechu,
Gdy z obawy, że żar nas spopieli,
?wieże tchnienie ci usta odmyka,
Gdzie się język z językiem spotyka
Dla ochłody w swawolnej kšpieli,
Tak rad jestem i kontent bez miary,
Jakbym usiadł z bogami do stołu
I z ich swietna kompania pospołu
Przewyborne pił duszkiem nektary.
Jesli wolno mi szczęscia dostapić
Tak wielkiego, żem celu już blisko,
Czemu dajesz, nadobna, nie wszystko,
Czemu reszty upierasz się skšpić?
Drżysz, że tego gdy doznam zaszczytu
I gdy rozkosz zawładnie mna błoga,
W niebo wzlecę, zmieniwszy się w boga,
Niepamiętny ziemskiego pobytu?
Piękna moja, nie lękaj się tego,
Ja za toba gotowy pójsć wszędzie,
Gdzie ty będziesz, tam niebo me będzie,
Aż do śmierci nie żadam inszego.
Maria Pawlikowska-Jasnorzewska
(Gdy pochylisz nade mna twe usta...)
Gdy pochylisz nade mna twe usta pocałunkami nabrzmiałe
usta moje uleca, jak dwa skrzydełka ze strachu białe -
krew moja się zerwie, aby uciekać daleko, daleko,
i o twarz mi uderzy płonaca czerwona rzeka.
Oczy moje, które pod wzrokiem twym słodkim się niebia,
oczy moje umra, a powieki je cicho pogrzebia.
Piers moja w objęciu twej ręki stopi się jakby snieg,
i cała zniknę jak obłok, na którym za mocny wicher legł
Johannes R. Becher
Zakochani
Siedli na ławce przytuleni, sami,
szarzy, jak gdyby dobyci z popiołu.
Ona wspomniała szafę z ubraniami,
on widział w dali łunę, gdzie u dołu
miasto padało w gruz i w rumowisko.
Widzieli chmury, płynšce po niebie,
i wdzięczni ławce, przytuleni blisko,
szarzy jak popiół, trwali obok siebie.
Było im na tej ławce tak wygodnie.
Wdzięczni jej byli, że ich przytulała,
jakby to było własnie ich mieszkanie.
I ławka też im była niezawodnie
wdzięczna, gdyż bardzo dawno już czekała
na zakochanych, którzy spoczna na niej.
|
|